poniedziałek, 1 lipca 2013

~4~ Kara


   -Czuję się, jakbym odprowadzała cię pod nóż kata. - wyznała ponuro Ann, gdy po lekcjach szłyśmy do gabinetu pedagog.
   -Mam nadzieję, że nie będzie tak źle... - westchnęłam.

   -Mogę dostać spadku twoją deskę? - rzuciła żartem.
   -Nie umiesz na niej jeździć.
   -Może nareszcie się nauczę. - podsunęła. Zapewniłam, że kiedy będę w domu, to zadzwonię.
Weszłam do pokoju i stanęłam jak wryta. Na krześle przy biurku siedział Draco z dziwną miną.
   -Och, jesteś wreszcie! - kobieta zza biurka klasnęła w dłonie. - Sama wpadłam na świetny pomysł! - westchnęłam i usiadłam na wolnym krześle. - Skoro kolega...
   -Nowy – poprawiłam złośliwie. Obydwoje puścili to mimo uszu.
   -...był celem twojego wybuchowego charakteru i temperamentu, to on wymyśli karę – wbiło mnie w fotel.
Nie, nie, nie! To nie tak miało wyglądać! Miałam...nie wiem: szorować stołówkę, odklejać gumy spod ławek, przekładać dach!
A nie zostać skazana na łaskę (bądź niełaskę) tego całego Tammarowa.
Na miłość Boską! Skąd miałam wiedzieć, co mu może przyjść do głowy?
   -Reszta mnie nie interesuje! - orzekła, wyraźnie z siebie zadowolona. - Zmykajcie! - posłusznie wyślizgnęliśmy się z jej gabinetu. Zatrzymaliśmy się dopiero przy jego aucie.
   -Słucham... - warknęłam.
   -Trochę się nad tym zastanawiałam i stwierdziłem, że chyba najlepszym wyjściem będzie...wspólna kolacja – dokończył.
Myślałam, że gruchnę o ziemię. Po dłuższej chwili odezwałam się:
   -Zapraszasz mnie na randkę?
   -Tak – odparł spokojnie.
   -W ramach kary?!
   -Eee...tak. Tak można to ująć.
   -Nie zrozum mnie źle, ale może zmywanie naczyń w stołówce nie jest takim złym pomysłem...
   -Wiedziałem – parsknął śmiechem i pochylił się nade mną. - Ale kara to kara.
Jutro o ósmej. Pasuje?
   -Chyba sobie ze mnie drwisz!
   -A więc o ósmej. Poproszę twój adres – wyciągnął kartkę i długopis, a ja niechętnie mu go zapisałam.
Rozważałam możliwość sfałszowania ulicy, ale równie dobrze mógł o jej podanie poprosić, dla pewności, pedagog, (co zapewne i tak zrobi) więc uznałam to za głupi pomysł.
   -Do jutra – uśmiechnął się, zadowolony, bo dopiął swego.
Ruszyłam przed siebie na desce. Miałam ochotę coś roznieść.
Wparowałam wściekła do domu.
Wtargnęłam jak burza pomiędzy łóżko i szafkę nocną w moim pokoju. Wyciągnęłam z niej sztylet – ten był jak najbardziej ostry i prawdziwy, nie jak te szkolne. Rodzice na pewno wiedzieli już, co się stało.
Tylko o karze nie mieli pojęcia.
Wiedziałam, że nie będę wysłuchiwać specjalnych kazań. Już dawno przekonali się, że do mnie nie docierają.
Wybiegając, zamknęłam z hukiem drzwi mojej sypialni i popędziłam schodami na dół. Będąc w korytarzu, usłyszałam mamę, która właśnie stanęła w progu salonu:
   -A ty dokąd się wybierasz? - spytała zrezygnowana, opierając się o framugę drzwi. Wiedziała, że niewiele podoła.
   -Po obiad – warknęłam, zaciskając mocniej rękojeść sztyletu.
Zatrzaskując (z jeszcze większym łomotem) drzwi frontowe, popędziłam przed siebie, topiąc się w zieleni lasu, otaczającego mój dom.






Wiem, wiem, strasznie krótki... ;/ Wiem, ale postaram się: po pierwsze - jakoś je ,,wydłużać", po drugie - dodawać je częściej.
Dziękuję już z góry za każdy komentarz, to dla mnie najważniejsze w całym tym pisaniu - jeśli komentujecie, wiem, że mam dla kogo pisać ♥
Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło ;*
Chelly

P.S. Jak się podoba nowy wygląd bloga? Trochę nad tym siedziałam... ;D
+zjarzyjcie na mojego drugiego (w zasadzie pierwszego :P) bloga, którego prowadzę z przyjaciółką: http://stayalivejuststayalive.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. Rozdzial moze dosc krotki, ale swietny :* A wyglad bloga na prawde super ! :D :* Tak trzymaj // Klaudia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział a wygląd też jest boski a rozdziały dodawaj jak najczęściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wygląd wyszedł ci super a rozdział jak zwykle świetny ;) czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. To dla mnie bardzo ważne ♥